Click Me Click Me Click Me Click Me Click Me Click Me Click Me Click Me

12 kwietnia 2015

Garnier Olia – złocisty brąz 5.3

I nastał sądny dzień farbowania włosów. Jest to czynność wybitnie przeze mnie znienawidzona, niezależnie od tego, czy farbuję w domu, czy w salonie. Tym razem farbowałam w domu i zdecydowałam się na farbę Garnier Olia, złocisty brąz 5.3, której wcześniej jeszcze nigdy nie używałam.




Skracając moją kolorowo-włosową historię, to wcześniej farbowałam Castingiem, kolor mroźna czekolada, który baaaardzo mi się podobał, jednak z czasem włosy robiły się za ciemne, a po samej farbie były takie plastikowe i sianowate. Zaczęłam więc szukać innej farby. Próbowałam Loreal Preference, która szybko się wypłukiwała i zostawiła żółtko na mojej głowie, w tak zwanym międzyczasie wyhodowałam sobie niezłe odrosty, których dla zdrowia psychicznego naszych drogich Czytelniczek pokazywać nie będę. Kolejnego farbowania trochę się bałam – zależało mi na tym, aby farba wyrównała kolor odrostów (też brąz, tylko taki odcień bez wyrazu + kilka siwków), zakryła rude żółtko po poprzedniej farbie i jakoś stopiła się z końcówkami, które mają chłodny odcień, przez które prześwitują mahoniowe refleksy. Czemu nie poszłam do salonu? Jest to związane z przeprowadzką i tym, że nie znalazłam jeszcze salonu i fryzjerki, której mogłabym zaufać.

W opakowaniu znajdują się:
  • utleniacz (i tu ogromny minus za opakowanie – nie da się z niego wszystkiego wycisnąc)
  • farba (w metalowej tubce jak praktycznie każda inna)
  • odżywka (kolejny minus i znów za opakowanie – samemu z mokrymi rękami znów nie da się dostać do jej wnętrza)
  • czarne fajne rękawiczki
  • instrukcja
Farbę należy zmieszać w miseczce i nakładać pędzlem. I tu pierwsze przerażenie. Po wyciśnięciu utleniacza i farby do miseczki wyglądało to tak:



Na szczęście mieszanka szybko zaczęła zmieniać kolor na bliższy moim wyobrażeniom :) Zapach farby nie przeraża. Na pewno nie śmierdzi, ale ładnym zapachem też bym tego nie nazwała.

Mokre włosy również nie wskazywały na jakiś konkretny kolor, co mnie trochę stresowało, bo tu i ówdzie znów widziałam żółtko...

Mokre włosy z odżywką...


Rezultat

Farba średnio pokryła moje siwki, ale nie rzucają się w oczy. Ładnie wyrównała kolor odrostów, wypłowiałych poprzednich odrostów i w sumie to zlała się z kolorem na długości (farbę nakładałam najpierw na odrosty, potem na całość).
Włosy po farbowaniu są gładkie, błyszczące i miękkie. Podczas samego farbowania włosy mi również nie wypadały garściami, jak było przy castingu.
Kolor na odrostach wyszedł praktycznie jak ten na opakowaniu. Włosów na długości nie rozjaśnił, ale też i tego od tej farby nie oczekiwałam.
Generalnie – prawie same plusy!



Podsumowanie
    + kolor jak na opakowaniu
    + nie ma nieprzyjemnego zapachu
    + podczas farbowania włosy nie wypadają
    + farba wyrównała kolor odrostów i wypłowiałego poprzedniego koloru
    + miękkie i błyszczące włosy po farbowaniu
    + cena (kupiłam ją za ok 20 zł)
    + wydajność – jedno opakowanie starczyło na farbowanie całych włosów, których trochę jest

    - opakowanie, które nie pozwala na wydobycie całego produktu


Dodam jeszcze, że farba łagodnie działa na skórę, której nie podrażniła (jak niestety bywało w innymi farbami). Jednak pamiętajmy, aby zawsze, niezależnie od doświadczeń i opinii innych, przed farbowaniem robić test na alergię! 

Miałyście jakieś doświadczenia z tą farbą? Wolicie farbować w domu czy w salonie?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz