Click Me Click Me Click Me Click Me Click Me Click Me Click Me Click Me

4 stycznia 2015

Trudny temat...

Witam wszystkich w Nowym Roku!

W dzisiejszym poście chciałabym zwrócić uwagę na bardzo trudny dla wszystkich nas okres w życiu i napisać kilka słów o tym, jak go przetrwać lub przynajmniej chociaż trochę sobie pomóc. Wszystkie moje rady będą oparte na doświadczeniu, ponieważ ten diabelski okres w moim życiu już trwa i trwa, lecz mam nadzieję, że wkrótce się skończy. Za to Izę już wkrótce dopadnie. O co chodzi?


O remont mieszkania :) A teraz już tak na poważnie – remont to istny armagedon w domu, w życiu, a także na głowie i na twarzy (nie mówiąc już o całej skórze). Nie będę pisać o próbie jakiejkolwiek organizacji rzeczy, które koniec końców i tak okażą się wszędzie, tylko nie tam, gdzie byśmy tego chciały, a każdy ranek niezależnie od naszych starań i będzie się zaczynał od pytań TŻ „Kochanie, gdzie są moje skarpetki?!”, „A gdzie znajdę jakiś ręcznik?” itd. Znajomy temat?

Wszędzie unoszący się pył i kurz (szczególnie podczas robienia gipsówek) może w jeden dzień zniszczyć to, o co miesiącami dbamy – ładną cerę i ładne włosy. Niestety nie zawsze można się wyprowadzić do jakiegoś cywilizowanego miejsca podczas remontu, a w naszym przypadku większość remontowych czynności wykonywaliśmy sami. Co nam pomoże? Silikon :D

Otóż mój TŻ codziennie się ze mnie śmiał, że się maluję do gipsowania ścian, nie mówiąc już o cudach, które robiłam na głowie. Ale uwierzcie mi – warto.


Krok pierwszy – nawilżenie

Na twarz na dzień nakładam bardzo mocno nawilżający i ochronny krem, który nanoszę maksymalnie grubą warstwą, która jeszcze dobrze się wchłania (jak się źle wchłonie lub krem pozostawia film, to cały kurz przyklei się do buzi, a tego przecież nie chcemy). Aktualnie stosuję Sylveco brzozowy z betuliną lub Avon E-Defence.

Krok drugi – baza

W tym trudnym dla naszej skóry okresie warto zainwestować w bazę na bazie silikonu (np. Sephora), która niejako odizoluje naszą skórę od tego całego latającego w powietrzu pyłu. Nie mówiąc już o innych substancjach, które z pędzla lub szpachelki lądują na naszej twarzy.

Krok trzeci – oczyszczanie

Ja stosuję gąbkę do demakijażu, która delikatnie, ale konkretnie oczyszcza twarz. Polecam też peelingi do codziennego stosowania (w sensie kosmetyki, przeznaczone do codziennego stosowania). Osobom z delikatną skórą, które obawiają się przesuszenia polecam olejki do oczyszczania twarzy (np. z Ziai z serii AZS lub Ulga).

Ponadto bardzo polecam olejek do kąpieli i pod prysznic Ziaja do skóry z AZS: http://ziaja.com/ziaja-med/2935,natluszczajacy-olejek-myjacy-do-kapieli-i-pod-prysznic
Jest to kosmetyk, który zabezpiecza skórę przed przesuszeniem już podczas kąpieli. Codzienne zmywanie ze skóry farby, gipsu i innych specyfików doszczętnie niszczy naturalny płaszcz lipidowy, dlatego tak ważne jest natłuszczanie i nawilżanie.
Do ciała na noc dobrze sprawdzają się balsamy natłuszczające, np. masełka. Ostatnio bardzo lubię cedrowe masło do ciała z Natury Siberici, ale mam też a Avonu oliwkowe z serii Planet Spa oraz nieśmiertelna Ziaja (i cała masa innych, bo u mnie lista natłuszczających balsamów do ciała jest dłuuuuga).

Krok między krokami :P – włosy

Włosom Iza poświęciłaby pewnie więcej miejsca, ale ja mogę powiedzieć jedno – silikonowe odżywki to jest to :) Warto zabezpieczyć końcówki lub jak w przypadku moich długich włosów ich znaczną część serum lub odżywką, która ma w składzie silikon. Oczywiście we wszystkim trzeba mieć umiar, każdy zna swoje włosy i wie, na co i w jakich ilościach może sobie pozwolić. Ja na ogół robię tak: wieczorem myję włosy jakimś delikatnym szamponem (ach Natura Siberica, kocham ich szampony – wszystkie), nakładam regenerującą odżywkę, która nie obciąża włosów (aktualnie – cedrowa Planeta Organica, która moich włosów akurat nie obciąża), a rano nakładam serum/odżywkę na końcówki (u mnie aktualnie jedwab z Joanny). Bardzo tego pilnuję, co nie jest łatwe. Muszę się przyznać, że na co dzień specjalnie o włosy dbać nie lubię, ale ciiii :P Bo się jeszcze Iza dowie ;)
Całą misterną pielęgnacyjną konstrukcję zawijam w koczek, upinam wszystkie odstające pasma i moją pseudogrzywkę, a następnie na to wszystko zakładam chustkę. Wygląda śmiesznie – tak. Trochę debilnie? – tak. Chroni włosy – zdecydowanie tak. Prawdę mówiąc nie wiem, co niszczy włosy bardziej niż pył z szlifowanych ścian, więc warto się postarać zabezpieczyć włosy. Na zachętę dodam, że po remoncie kuchni miałam tak dość przesuszonych końcówek, że wolałam znacznie skrócić włosy, niż próbować je jeszcze odratować. I niech nie zmyli Was prostota ów czynności – uwierzcie mi, w większości przypadków po całym dniu w pracy i sprzątaniu po raz kolejny całego domu z pyłu, który się bierze nie wiadomo skąd, mam ochotę zasnąć już pod prysznicem, nie myśląc już nawet o jakiejś odżywce czy czymkolwiek poza poduszką i kołdrą (które spoczywają gdzieś w otchłani kartonów i poprzestawianych szaf).


Co nam jeszcze pozostaje? To, czym na ogół pracujemy i sprzątamy – ręce. Ale jest to moje oczko w głowie, więc dłoniom i sposobom ich zabezpieczenia i pielęgnacji poświęcę oddzielny wpis :)  

1 komentarz: