Ulubionym elementem mojego makijażu
jest kreska. Upodobanie do kresek mam już od bardzo wczesnych lat,
jednak nie zawsze umiałam prawidłowo wykorzystywać możliwości
eyelinera – myślę, że każda miłośniczka kresek przechodziła
przez ten etap. Dodatkowo nie mam „łatwego” oka jeśli chodzi o
makijaż. Opadająca powieka, bardzo żywa mimika, soczewki, częste
mruganie... Wszystko to hardcorowo testowało wytrzymałość różnych
eyelinerów, których przewinęło się przez moją kosmetyczkę
niezłe stadko. Postaram się poświęcić wybranym z nich kilka
słów.
Pierwszym na tapecie będzie płynny
eyeliner od Makeup Revolution. Najprościej określić go mianem
„specyficznego”.
Ot niespodzianka przy pierwszym
otwarciu:
która powtarzała się przy prawie
każdym otwieraniu eyelinera. Wyjście jest baaardzo wąskie, co
skutkuje takim oto kleksem (nie tylko na paznokciach, również na
blacie pod lustrem, czasem na lustrze, czasem na ubraniu – tak więc
za opakowanie minus i to duży.
Pędzelek jest baaaardzo sztywny,
wykonany z sztucznego, wprost plastikowego włosia (przypomina włókna
z szczoteczki do zębów – serio, nigdy się jeszcze z takim nie
spotkałam). Sztywność pędzelka negatywnie wpływa na komfort
pracy. Wzdłuż rysowanej kreski często zostaje jaśniejsza smuga
(jakby wydrapana przez ten sztywny pędzelek). Z drugiej strony
pędzelek pozwala namalować bardzo cienką i precyzyjną kreskę.
Konsystencja bardzo płynna, ale ładnie
zastyga na powiece. Kolor jest bardzo czarny i dobrze napigmentowany.
Jednak po zastygnięciu eyeliner czuć na powiece.
Trwałość – super. Schodzi dopiero
przy tarciu powieki. Łatwo się go zmywa, ponieważ tworzy taką
jakby skorupkę, która schodzi bez maltretowania oka.
Aplikacja 2,5/5
Kolor 5/5
Trwałość 4/5
Wydajność 4/5
gdybym używała linerów to bym się skusiła mimo kleksa:)
OdpowiedzUsuńTosia: Ja mam jakąś obsesję na punkcie eyelinerów, szminek i róży :) Kupuję wszystko co widzę, a potem leży i czeka.
Usuń